„Niemców było aż po parapety…” – Paradyż w styczniu 1945 roku

Drukuj

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Opoczno   historia Opoczna   II Wojna Światowa   Styczeń 1945  

Dokładnie siedemdziesiąt osiem lat temu przez region opoczyński przetaczał się wojenny walec wielkiej ofensywy styczniowej Armii Czerwonej. Operacji, która w przeciągu kilku następnych miesięcy przyniosła klęskę III Rzeszy niemieckiej i tym samym zakończenie II wojny światowej w Europie. W kolejną rocznicę tych tragicznych dni warto przypomnieć wydarzenia, do których doszło wówczas w Paradyżu.


Zdjęcie lotnicze Paradyża wykonane podczas walk 19 stycznia 1945 r. z zaznaczonym budynkiem Spółki Rolniczej. Źródło: zasoby National Archives and Records Administration, USA.

Starszym mieszkańcom Paradyża i okolicznych miejscowości bardzo dobrze znana jest dramatyczna i dość nietypowa, nawet jak na frontowe warunki stycznia 1945 r. historia. Historia, w którą w pierwszej chwili trudno uwierzyć, ale która jak wynika z relacji naocznych świadków wydarzyła się naprawdę. Warto zwrócić na nią szczególną uwagę także ze względu na charakterystyczne miejsce, które przetrwało do dnia dzisiejszego w praktycznie niezmienionej postaci.



Widok na budynki dawnej Spółki Rolniczej w Paradyżu. Foto: Wiktor Pietrzyk.

Rzecz wydarzyła się tuż po przejściu frontu przez Paradyż. Trudno dziś precyzyjnie ustalić datę dzienną ze względu na fakt, że o tą miejscowość toczyły się co najmniej dwukrotne ciężkie starcia pomiędzy wycofującym się Wehrmachtem a nacierającą ze wschodu Armią Czerwoną. Najprawdopodobniej był to okres 18-21 stycznia 1945 r., kiedy przez okolicę przetoczyły się najcięższe walki frontowe.

W wyniku walk o Paradyż czerwonoarmiści pojmali znaczną grupę żołnierzy niemieckich, na podstawie wspomnień i relacji można tutaj przyjąć liczbę nawet około 200-300 osób. Interesujący jest już sam fakt, że sowieci zadali sobie wówczas trud organizowania grupy jeńców, pomimo tego, że obowiązywała wówczas całkiem inna praktyka. Wróg miał zginąć na miejscu, na polu walki a Rosjanie jak najszybciej posuwać się w kierunku zachodnim. W Paradyżu było jednak inaczej. Relacje naocznych świadków mówią, że pojmani żołnierze Wehrmachtu gromadzeni byli grupami w murowanym, podłużnym budynku miejscowej Spółki Rolniczej w centrum Paradyża. W obszernej sali mieli być rozstrzeliwani seriami z broni maszynowej, po czym w tym samym celu doprowadzano kolejną grupę Niemców. Znana jest również relacja, według której żołnierze niemieccy byli uśmiercani poprzez wrzucanie do pomieszczenia granatów. To wydaje się jednak mniej prawdopodobne. Relacje starszych osób są zbieżne. W krótkim czasie pomieszczenia budynku zapełniły się ciałami „aż po parapety”. W relacjach wszystkich świadków, do których udało się dotrzeć, bardzo charakterystyczne jest właśnie to określenie – „aż po parapety”.
Zastanawiające jest dlaczego Rosjanie zachowali się w Paradyżu w taki właśnie sposób? Dlaczego zadali sobie tyle trudu związanego z doprowadzaniem Niemców do budynku Spółki Rolniczej? Dlaczego wreszcie nie rozprawili się z wrogiem ostatecznie podczas natarcia? Próbą wytłumaczenia może być znaczna determinacja Niemców w walkach o Paradyż i chęć zemsty Rosjan za stawiany opór. Nie jest to zapewne jedyny powód.

Widok na budynki dawnej Spółki Rolniczej w Paradyżu. Foto: Wiktor Pietrzyk.

Inne wytłumaczenie mogą przynieść kolejne, bardziej szczegółowe relacje najstarszych mieszkańców Paradyża i okolic. Jest ich niestety niewiele, ale przynoszą za to bardzo cenne szczegóły. Niektórzy zapamiętali, że Rosjanie tuż po ustaniu regularnych walk frontowych zbierali w paradyskim budynku Spółki Rolniczej jedynie ochotników wschodnich Wehrmachtu, zwanych popularnie Własowcami lub Ukraińcami, często także Mongołami, ze względu na ciemną karnację skóry. Ci byli szczególnie znienawidzeni przez czerwonoarmistów. Pojmani mieli być najpierw brutalnie przesłuchiwani a następnie na miejscu rozstrzeliwani. Wszystko to w pomieszczeniach wspomnianego budynku. Taki proceder miał trwać około dwóch dni. Także i w tym przypadku pojawia się następnie opowieść o makabrycznym widoku pomieszczeń po parapety wypełnionych skrwawionymi ciałami niemieckich żołnierzy. Taki obraz trwał w Paradyżu przez kilka lub nawet kilkanaście dni, aż do momentu zorganizowania pochówku.

Kościół Sanktuarium Chrystusa Cierniem Koronowanego oraz Krwi Zbawiciela w Paradyżu, uszkodzony podczas walk w styczniu 1945 r. Źródło: zbiory autora.

Dwudziestoletni wówczas mieszkaniec pobliskiego Przyłęka tak wspomina swój udział w późniejszym porządkowaniu okolicy oraz budynku Spółki Rolniczej:
Najbardziej nieprzyjemna była dla mnie praca przy zabitych Niemcach w Paradyżu. W murowanym budynku należącym przed wojną do spółdzielni, w którym za okupacji Niemcy mieli swój posterunek, w styczniu 1945 r. Rosjanie spędzili żołnierzy niemieckich – jeńców. (…) Wszyscy zostali w tym budynku zabici. Miejscowi mówili wtedy, że Rosjanie ustawili na wejściu karabin maszynowy i wszystkich rozstrzelali. Kiedy byłem już na miejscu w jednym pomieszczeniu, tym od szosy, zobaczyłem całe kłębowisko ludzkich ciał w różnych pozycjach, jeden na drugim. Widok był bardzo nieprzyjemny, wszystko w tym pomieszczeniu zabrudzone było krwią. Na dodatek bardzo dokuczał smród, który już zaczął wydobywać się z tych ciał. Moim zadaniem było wraz z innymi wyciąganie ciał zabitych z tego pomieszczenia, ładowanie ich po 3-4 na drewniany wóz i wożenie ich do specjalnie wykopanego dołu. Dół ten znajdował się w niewielkim lasku po południowej stronie kościoła w Paradyżu. Dowoziłem tam ciała i wracałem z powrotem po kolejny transport. Widok tego wszystkiego był straszny.

Przedstawione wydarzenia wydają się być drastyczne, nawet jak na realia stycznia 1945 r. w regionie opoczyńskim. Nie znajdują tutaj żadnego znanego odpowiednika. W taki właśnie sposób kończył się blisko sześcioletni okres wojny i okupacji niemieckiej.

 

ZWIŃ

Proponowane artykuły: